rozpisany
Wyśniłam Go sobie , przy blasku świec
Zrodził się , z cieni...spłoszonych płomyków
W blasku księzyca
W niemych , sowich..
Skrzydeł trzepocie
Wyśniłam
Minutę dzieląc na milion
W lustrzanym wymiarze mego zepsucia
Miał zniknąć!
Jak pusta fiolka , po cudownym leku
W mgły chłodnym welonie...
Miał odejść , gdy klasnę w dłonie...
Gdy zdmuchnę płomień
W wiatru ciepłych szeptach
Zgładzony promieniem słońca
MIał...
Lecz nie chce odejść
Jawi się , w czarnej sukni szeleście
W niepokornym splocie rozsypanych włosów
Wyostrzam swe zmysły
Pragnąc , Go poczuć
W łodzi dotyku ...
Płynąć , zatracać
W zapachu...
Łzą skropionego , o świcie
Zarem tlącego , po zmroku
Rozpinam sieci infantylności
Mroczne , zachłanne spojrzenie nocy
Dreszczem okryty sen mój
Skryty w chłodzie kamieni
Ząda wyniesienia , w bramach narodzenia
Łaknie co raz wiecej
Grabić chce westchnienia
Pocałunek Śmierci niesie się , ku niemu
Gdy , go skradnie ...
Na wieki pozostanie , w mym cieniu.
***
Tytuł mi nie wyszedł. Chodzi o "POCAŁUNEK ŚMIERCI"
Ostatnio edytowany przez Olcia (2006-07-22 10:32:51)
Offline
pisarz
Bardzo mi się podoba, szczególnie ten fragment:
"Jawi się , w czarnej sukni szeleście
W niepokornym splocie rozsypanych włosów
Wyostrzam swe zmysły
Pragnąc , Go poczuć"
Bo ja sobie zawsze wszystko wyobrażam
Offline